sobota, 6 grudnia 2014


Everything will be alright, if u keep dancing like we r 22! 

Mam najwspanialsze dzieci na Świecie.

 Zmieniam swoje żywienie. Początkowo przechodziłam na dietę Dukana, ale z obawy o swoje zdrowie fizyczne, a raczej bardziej psychiczne, no i mocne zaparcia, których NIENAWIDZĘ, spowodowane dostarczaniem mojemu organizmowi jedynie i ogromnych ilości białka, postanowiłam stworzyć własną dietę, używając jednak i wprowadzając do niej pewne zasady z diety Dukańskiej. Stąd też :

* brak soli, cukru w mojej diecie,
* brak oleju/ oliwy ,
* jeśli smażę coś na patelni - to "smażę" to na wodzie.
* Słodycze - to tylko czekolada mleczna, w niewielkich ilościach i raz na jakiś czas.
* Dużo białka, w postaci jogurtów naturalnych z obniżoną zawartością tłuszczu, twarogów, serków wiejskich, ale także mięsa drobiowego i wołowego oraz wszelakie ryby. ( Już czuję smak łososia ze szpinakiem na Święta. Ojezujezu...)
* Ograniczona ilość,a  najlepiej totalne unikanie ziemniaków, ryżu, makaronów i klusek/ kopytek.
* Rezygnacja z pieczywa, jeśli już - to chleb ciemny lub żytni,
* Jeśli sery - to tylko białe. Wiem, że kocham topione... ale nie. Zabronione. I karalne.
* Picie - jak w Dukanie - woda i coca cola zero/ light, kawa, herbaty zielona i czerwona. Żadnych słodzonych soków. Minimum 1,5 litra dziennie.
* Dwie łyżki otrębów co dzień.
* UWAGA na owoce, warzywa w nieograniczonych ilościach!
* Żadnego majonezu i keczupu. Zabronione, za to musztarda jak najbardziej.
* Dużo przypraw!!! Wpływają na uczucie sytości.
 * Alkohol raz na tydzień. Najlepiej wcale...


Jeśli o czymś zapomniałam a sobie przypomnę, to napiszę.
i #ruszajdupskoćwiczchociażdwa/trzyrazywtygodniugrubasie!

Mój obiadkowy hit, czyli pierś kurczaka, bez soli , z przyprawą do szaszłyka, "smażona" na wodzie, polana dwiema łyżkami jogurtu naturalnego 0%  plus biały ser, około 150g. Szybko i (prze)pysznie!




*****















niedziela, 23 listopada 2014

Cieszyłabym się...Na prawdę bym sie cieszyła... Gdyby mnie nie oszukała, nie zrobiła ze mnie szmaty mówiąc, ze "nigdy nie chcemy dwóch psów" . Bo CO. BO RASOWY?! BO CO?!!!!!!!!!

poniedziałek, 29 września 2014

You and I walk a fragile line
I have known it all this time
but I never thought I'd live to see it break
It's getting dark and it's all too quiet
And I can't trust anything now
And it's coming over you like it's all a big mistake

Oh, I'm holding my breath
Won't lose you again
something's made your eyes go cold

Come on, come on, don't leave me like this
I thought I had you figured out
Something's gone terribly wrong
You're all I wanted

Come on, come on, don't leave me like this
I thought I had you figured out
Can't breathe whenever you're gone
Can't turn back now, I'm haunted

Stood there and watched you walk away
From everything we had

But I still mean every word I said to you

(...)

You and I walk a fragile line
I have known it all this time
Never ever thought I'd see it break.
Never thought I'd see it... 

poniedziałek, 8 września 2014

I się zaczęło... Wróciłam do sklepiku na stałe, na co dzień. W dodatku dostaniemy podwyżkę, więc nieco umila mi to wizję roboty...
Z M. znów wszystko dobrze.
I. zostaje tutaj, więc najlepiej na Świecie, chcemy razem zamieszkać.
Mam wszystkie leki.
Dziś czuję się już lepiej, od razu odechciało mi się pić.
A! No i wczoraj w sklepie spotkałam właścicielkę Czarnego Labradora, poznała mnie PO GŁOSIE... Zgubił się Jej mój telefon, wzięła go ponownie i ma się odezwać, bym wyprowadzała Siuśka na spacery, w ramach drugiej pracy, a raczej "pracy".
Z jednej strony cudownie, z drugiej totalne dno.


czwartek, 4 września 2014

Kolejny dzień chorowania... Jedynym plusem jest to, że spadło 800g.
Zastanawiam się nad wypróbowaniem tego specyfiku... Właściwie nie zastanawiam się, po prostu czekam na przypływ gotówki.
O! Miałam zadzwonić do I.
Kocham, kocham, TAK BARDZO Go kocham, że nic nie jest w stanie tego wyrazić, żadne słowa napisane, wypowiedziane, żaden pocałunek, gest czy prezent.  Jestem tak zakochana, że to dla mnie aż niemożliwe, by facet siedział mi w głowie od ponad sześciu lat, być z Nim rok czwarty i wciąż darzyć Go takim uczuciem, nie sądziłam, że to może sie właśnie MNIE przytrafić. Że tak spodoba mi się wyobrażenie o kimś, a gdy Go poznam, pokocham takim jakim jest... Dobra, dość romantycznego bełkotu.
Chciałabym już wyzdrowieć, by zacząć ćwiczyć. Nie trenuję teraz, bo zwyczajnie nie mogę oddychać mając nos zatkany gilami. ; p  Za to przeczytałam dwie książki w dwa dni, wreszcie. Wieczory spędzam z czerwoną herbatą oglądając kolejne sezony New Girl . Schmidt'cik < 3.

wtorek, 2 września 2014

Jestem TOTALNIE chora.... ; / Jedyne, co poprawia mi humor to to, że może dzisiaj dostanę od tatusia buty do biegania. < 3 Klapa...

poniedziałek, 1 września 2014

I'm back. Znów mam Fluoksetynę, znów mam siłę.
Na czas diety, odcinam się od (prawie) wszystkich i od (prawie) wszystkiego.
Jestem gruba i brzydka, ale pora to zmienić.BD JAK ONA.
W nagrodę za trening będę sobie puszczać kolejne odcinki Hannibala.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Znowu bez ważenia się. Bez Fluoksetyny czuję się ja gówno, bez kija nie podchodź... Na szczęście dziś spędzę błogi dzień w ramionach mojego ukochanego mężczyzny... Tylko my, jakieś fajne żarcie( albo i nie), filmy, totalny chill i oderwanie od rzeczywistości... Tego mi brakowało, takiego zatrzymania się.
Chociaż zatrzymałam się już dawno, bo odkąd nie mam Fluo, czyt. nie mam energii, nie mam motywacji do życia, do brania oddechu, nie mam ochoty wstawać z łóżka, kąpać się, spotykać z ludźmi, pisać z nimi, co gorsza rozmawiać - najchętniej cały dzień leżałabym w ciemni przykryta kołdrą, no jak depresja - nie ćwiczę. Do tego męczą mnie dziwne sny. To pierwszy taki COŚ znaczący dzień od jakiegoś czasu, od czasu świetności Fluo. Nie jem wcale albo żrę wszystko, piję non stop kawę i albo palę pół paczki fajek albo ani jednego papierosa dziennie, kocham lub nienawidzę . Ze skrajności w skrajność, z tendencją na negatywność i szambo dietetyczne, społeczne, emocjonalne i gramatyczne..Hyh. Maluję paznokcie na czarno i obmyślam tysiąc nowych pomysłów na minutę, ale żadnego nie mam siły zrealizować,  w żadnym kierunku nie mam woli, by podnieść palec.


Szkoła-praca-kurs-drugi kurs-nowa praca. < 3.

Mam nowy plan.

środa, 27 sierpnia 2014

Więc, przedwczoraj wieczorem matka nazwała mnie krową i powiedziała, że jestem gruba, do tego coś  stylu "jak schudniesz, to pogadamy", więc I. przyjechała po mnie autem i sie upiłam, zapominając o Bożym Świecie... Wczoraj dołu ciąg dalszy, więc wypiłam dwa piwa i obżarłam się niesamowicie, nie odmawiając sobie chyba niczego... Dziś za to wróciłam na właściwe tory, choć na wagę nie weszłam i wciąż mam ochotę się zniszczyć, być może, po raz setny, przez brak Fluoksetyny, ale wiem jedno- nienawidzę Jej.
Schudnę jeszcze tak, że się zrzygasz. ( co jest dość zabawne, jeśli wiesz, co ja wiem...; /  )

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Mam dość emocji na dziś. Chce mi się płakać z miłości, tak bardzobardzo Go kocham.

W dodatku nie mam ani fajek ani pieniędzy....




sobota, 23 sierpnia 2014

+600g.
Tak.. Wczoraj zniszczyłam wszystko i wypiłam. Pierwszy raz od... ho ho ho. Dawna. Więc zniszczyłam podwójnie. Miałam tak paskudny nastrój... Było bardzo źle. Może to też przez brak Fluoksetyny ( kup dziś, kup dziś!). Ale też przez.. różne. Rzeczy.
Rano siedziałam na tarasie i myślałam sobie o tym przyroście wagi... równocześnie przypominając sobie czasy, gdy z 49,1kg waga podskakiwała mi do 49,7kg... Nie czułam się ANI TROCHĘ INACZEJ niż teraz... Czyli co? Czyli, że nieważne, ile ważę, nigdy nie jestem szczęśliwa ani zadowolona ze swojej wagi i ze swojego wyglądu. Ale teraz będę...Postaram się, docenię to, docenię samą siebie, promise, I'll try!
Za karę, dzisiaj dostanę w dupsko na treningu.
Czuję się paskudnie.... Jakby wszystko się rozpadało.

czwartek, 21 sierpnia 2014

-400g, łącznie -3,6kg.
Zaczynam być zadowolona ze swojej wagi, choć to za wcześnie. Może inaczej - nie tyle zadowolona z wagi, co z postępów.

Skąd wytrzasnąć te pieniądze? Teoretycznie rodzice się zgodzili, ale to było  w nieco innych okolicznościach... Hmm. Mam nadzieję, że się poprawi, wtedy mogłabym zacząć kurs w Poniedziałek. Skończyć go... A wtedy odpowiedzieć na smsa, który dziś do mnie przyszedł i dostać pracę w tymże wspaniałym zawodzie. To oczywiście ta wymarzona, pozytywna w stu procentach opcja, wizja. Gorsza jest...gorsza. Aaaaa! Byłoby tak cudownie... To nie byłaby PRACA, to byłoby spełnienie marzeń.

Co robić?????????????????????????????????????????????????????????????????????????

Love U, my M.

EDIT, 20:10
Raz po raz słucham Taylor Swift- shake it off( kocham tę piosenkę!!!! już wiem, do czego dzisiaj ćwiczę!) , przy włączonych lampkach świątecznych na poręczy łóżka, gibam się na wszystkie strony ledwie to pisząc, równie ledwo mogę złapać oddech, bo czuję tak wielką euforię i radość związaną z odchudzaniem. CIESZĘ się, że tyle przytyłam. Wiem, jestem popieprzona, ale tak cholernie się cieszę, bo dzięki temu, mogę się odchudzać, odchudzać i odchudzać na długi, dłuuuuuugi czas! KOCHAM ODCHUDZANIE. 
CZYSTA EUFORIA W KRYSTALICZNEJ POSTACI!!!!!!!!!!!!! 
I tak, zapomniałam dzisiaj o lekach...

środa, 20 sierpnia 2014

-400g, łącznie -3,2kg. (:

Okej, tak więc podsumowanie tygodnia: w ciągu tygodnia, od 13-20.08.2014r, ubyło mi 1,3kg. Jestem baaardzo zadowolona i marzy mi się całym sercem, by takie tempo się utrzymywało przez całą dietę odchudzającą... A przynajmniej do tej wyznaczonej granicy, potem już mogłabym sobie na spokojniej, ostrzej powalczyć.

M. powiedział, że "widać mega zmianę we mnie, zawsze ją widać, gdy się odchudzam", że "jestem wtedy bardziej wesoła, mniej sie focham, złoszczę, mniej mam dołów, wahań nastrojów", że widzi, że "odchudzanie czyni mnie szczęśliwą". Aczkolwiek, mój M., typowy facecik, totalnie nie ma pojęcia, jak wyglądają kilogramy. Nie potrafi sobie wyobrazić dziewczyny mojego wzrostu ważącej 40kg, 50kg, a 60kg, nie widzi różnicy. Dzięki czemu mam zgodę na odchudzenie się "jak tylko chcę", no, "byleby nie przesadzić". (;

Plan na dziś? Papieros, kawa, New Girl, papieros, kawa, papieros, kawa, pu-erh, pu-erh, papieros, pu-erh, New Girl...Trening. Papieros, Pu-erh, 500 days of Summer. I spać.




Tak ciężko mi przyzwyczaić się do samo-narzucających się mi zmian... Jak do tego, że nie ma już przy mnie tej małej, ukochanej, ostatniej literki alfabetu....


wtorek, 19 sierpnia 2014

Love ELLEN!



" Teraz masz w oku jakiś błysk, którego nie miałaś przez tamte dwa miesiące..." 

Czerwony Pu- erh,
TRENING < 3,
I maraton New Girl.

















poniedziałek, 18 sierpnia 2014

-300g, łącznie -2,8kg! Waga ruszyła! 

EDIT, 19:12:

Emma Watson < 3.



Nie mam o czym pisać zbytnio. Nic wielkiego się nie działo, dużą część dnia przespałam, za co jestem na siebie zła, no, ale cóż. Teraz siedzę na lapku taty i klepię tutaj popijając czerwonego Pu-erh'a. Na wieczór zostawiam sobie seans Harry'ego Pottera i Insygniów Śmierci, part I / II. No, a za chwilę trening.
Scrolluję po weheartit pod hasłem "skinny" i w sumie tyle. Liczę na niższą wagę jutro, acz mam jakiś marny humor. Może to przez fakt, że muszę z samego rana wstać i wpaść do pracy na te dwie godziny? Mam nadzieję, że więcej nadziei będę mieć po ćwiczeniach.






niedziela, 17 sierpnia 2014

Waga bez zmian... ; / Trudno, trudno, nie łamiemy się, jedziemy dalej!
Myślę, że to dlatego, że za mało jadłam ostatnie dwa dni, w okolicach 700kcal. Muszę zwiększyć te proporcje.

Wczorajszy trening poszedł GENIALNIE, spalone 210kcal bez żadnej przerwy, może to przez "exctasy" , bodajże ATB, które kiedyś bardzo lubiłam, a dawno nie słyszałam, puścili dla mnie w Open FM na stacji "Fitness" w momencie, gdy zaczęłam opadać z sił. Dostałam takiego kopa, że prędkość wykonywanych ćwiczeń wzrosła dwukrotnie. Również oddechowo fantasycznie, cały czas wdech przez nos, wydech ustami, na spokojnie ( może to też zasługa jedynie dwóch spalonych papierosów?).

Wczoraj, gdy znalazłam moje zapasy wafli ryżowych, wróciłam do diety-bez-chlebowej. Pieczywo zastępuję właśnie waflami ryżowymi SONKO. Jest wiele różnych opcji - z musli, z pestkami dyni, z siemieniem lnianym.. ja wybrałam najprostszą opcję - naturalne i z solą morską. Naturalne składają się w stu procentach z ryżu brązowego, mają 35kcal + 0,3g błonnika w jednym waflu, co wydaje mi się być całkiem dobrą inwestycją. Ah, warto dodać, że te wafle nie zawierają Glutenu. Opakowanie waży 130g, czyli 14 sztuk i spokojnie starczy na kilka dni.



Co do SONKO- gdy nad morzem z M. miałam ochotę na jakąś przegryzkę typu chipsy- wybierałam POP COOL CHIPS POPCORN, smak zielonej cebulki bądź papryki. Wszystkie zdjęcia tabel kalorycznych mam w telefonie, ale jak już pisałam - do czasu "wszczepienia mojemu lapkowi nowej duszy" - nic nie mogę do owego komputerka, czyt. na bloga przesłać...Eh. Dlatego też, posłużę się tymi, znalezionymi w internecie:



Za chwilę pora na drugie śniadanie - herbata czerwona Pu-erh a chwilę po - obiad, muszę się z nim wyrobić do godziny 15:00, maks 15:30. Dziś fasolka szparagowa, pomidor i kotlecik mielony. Kotlecik, jak wszystko co smażone nawet na oliwie z oliwek, wycisnę w ręcznik papierowy, to dobry sposób na pozbycie się nadmiaru tłuszczu, który pokazała mi mama. Zawsze te kilkanaście kalorii mniej.







Harry Potter day today!!!!!


Kiedy kończy się genialny serial, a Ty nie masz pojęcia, co zrobić ze swoim życiem...


Wilfred to mistrzostwo. Prosty, nie raz sprośny humor, jednak każdy odcinek z głębokim przesłaniem. Koniec serialu brutalny, nie banalny. Coś, czego tak na prawdę każdy się spodziewał, acz, gdy się to widzi, serce wali jak szalone...Elijah Wood i Jason Gann odwalili kawał dobrej roboty. Serial zdecydowanie niedoceniany, sami producenci i Elijah Wood dołożyli z własnej kieszeni, by wyszedł ostatni sezon i zwyczajnie serialu nie urwano, za co należą im sie największe brawa, bo dla takiego czegoś, było warto...Dziękuję za wspólne trzy lata!
"Ryan Newman (Elijah Wood) jest pogrążonym w depresji młodym człowiekiem, którego nic nie cieszy, postanawia więc popełnić samobójstwo. Gdy bohater próbuje odebrać sobie życie, sąsiadka Jenna (Fiona Gubelmann) prosi go o opiekę nad jej psem, Wilfredem (Jason Gann). Ryan, w przeciwieństwie do reszty świata, nie dostrzega w Wilfredzie czworonoga, a postrzega go jako człowieka..."

EDIT ,19:03:

Po treningu czuję się PRZECUDOWNIE, czuję się wymęczona, równocześnie pełna energii, chce mi się żyć, czuję się przewspaniale, wesoła, wolna, mogłabym teraz iść w miasto i szaleć!  Poćwiczyłam dziś więcej niż w poprzednie dni, ponieważ nie mogłam się zatrzymać..
Bilans:


Martwi mnie tylko fakt,że ponieważ codziennie ćwiczę spalając po kilkaset kalorii, wygląta to tak, jakbym ostatnio jadła jedynie :

może to za szybki spadek i to to powoduje zastój wagi?





sobota, 16 sierpnia 2014

Waga bez zmian.
Aczkolwiek czuję, że brzuszek mi zmalał.




Widziałam się dzisiaj z moją maleńką L. < 3 Kochane maleństwo, utwierdziłam się jednocześnie w przekonaniu, że jest w dobrych rękach. Przed chwilą byłam z mamą i T. na lodach i popłakałam się, bo marzyłam, by L. była z nami, bym mogła dać Jej wafelek do wylizania, tak jak mogłam dać go T... Wyobraziłam też sobie okropną, choć, wiem, że - piękną wizję, że gdy kiedyś zamieszkamy z M. na swoim, będę mogła już odzyskać L. i "zgłoszę" się w tej sprawie do T., On powie "nie,nigdy.". Smutno mi, ale równocześnie wiem, że to byłoby wspaniałe zakończenie całej historii. Za kilka dni widzimy się ponownie.

Pora na filmiki o ED.



I trening.

Dziś czuję się chyba bardziej na SKINNY...

Bilans na dzisiaj:


EDIT,21:30:
Przecudownie!!!!! Sekundy po treningu, pot leje sie ze mnie litrami, czuje się niesamowicie, endorfiny, endorfiny!!!

piątek, 15 sierpnia 2014

-300g , łącznie -2,5kg.
Ciężko, ale jeśli tempo spadku będzie się utrzymywać w ten sposób, będzie wspaniale...
 Dziś obiad grillowany.


Topamax na zawsze zmienił moje podejście do słodyczy. Ostatnio nie miałam go ponad dwa miesiące i mimo to, wciąż czułam, minimum "niesmak" wobec słodkości.

Tak, gdy się dowiedziałam, napisałam całą notkę, ale skasowało mi ją. Zdenerwowałam się, nie chcialam i nie zamierzam jej próbować odtworzyć, więc napiszę tylko tyle -  RIP Robin, mimo, że zagrałeś wiele prześwietnych ról, ja najbardziej będę pamiętać Twoją wzruszającą rolę jako Patch Adams.



czwartek, 14 sierpnia 2014

Wczorajszy trening poszedł mi dość słabo, jeśli o oddech chodzi. Myślę, że o przez rekordową ilość spalonych wczoraj papierosów. Muszę rzucić to cholerstwo.... Ale wszystko po kolei. Zaczynam od alkoholu. Gdy mieszkałam na swoim, bardzo się niszczyłam. Powoli odzyskuję równowagę wraz z samokontrolą i kondycją. M. jest szczęśliwy, że tym razem "nie niszczę się dietą", ale równocześnie ćwiczę regularnie i intensywnie. Po każdym treningu pot leje sie ze mnie jak woda z Niagary.







- 300g, łącznie -2,2kg. " Jeszcze daleka droga przed nami...". I daleka droga, zanim ujawnię gdziekolwiek, komukolwiek, ile ważę ( ważyłam).xd Nie stawiam sobie (jeszcze) celu " do urodzin ma być...tyle, a tyle kg...do Świąt...do Sylwestra...". Gdy COŚ osiągnę, wtedy pójdę w ambitniejsze strefy.

Boże! Że też M. mnie nie rzucił, gdy TYLE przytyłam... Podczas, gdy woli chude dziewczyny, nie rzucił mnie, gdy przytyłam te..... kilogramów! Can't believe. W ogóle, can't believe, że przytyłam TYLE. XD Ale, za to, gdy wrócę do formy, a nawet ją prześcignę - to dopiero będzie duma i osiągnięcie życia.
Znów mam jakiś cel, znów mam o co walczyć. Znów ratuje mnie odchudzanie, najlepszy sprzymierzeniec.

Mój pokój jest teraz taki brzydki... Był taki piękny, gdy rok temu, na urodziny, mama pomalowała mi go na fiolet....Wyprowadziłam się. Wróciłam. I zastałam TO.

Wiem, że piszę bez ładu i składu. Ale siedzę, bazgrolę, rozglądam się po pokoju, zauważam coś, wpada mi myśl i dalej bazgrolę pijąc kawę. Dużo teraz kawy piję...

LEKI! PORA WZIĄĆ LEKI!!!


jak wrócę do domu z miasta...*poza kieliszkiem*


środa, 13 sierpnia 2014

Nie mogę z "cudów" tego Świata....

Źle i dobrze. Biorę się za siebie. Nie piję, ćwiczę codziennie, odżywiam się lepiej i zdrowiej. Dziś cały dzień spędzony z K., juro idziemy zrobić porządek z moją szkołą a potem w poszukiwaniu butów na obcasie dla K. i obuwia do biegania dla mnie.

Nienawidzę i zawsze będę siebie nienawidzić za (przymusowe) wybory.
Najważniejsze, że będzie Jej dobrze i będziemy się widywać w każdej chwili będę mogła Ją zobaczyć.

-1,9kg.

Dodałabym zdjęcia, ale nie mogę nic przesłać do komputera, bo mam cały system zepsuty.

Branoc.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Będzie dobrze. Wszystko się ułoży. Tzn. "wszystko" pomijając moje kontakty z matką... Widząc mnie dzisiaj, nawet Pani K. powiedziała, że " nie potrafi mi już pomóc " i "najchętniej poddałaby mnie długoterminowej, długotrwałej terapii dziennej". But I don't have much time!
Ja biorę się za siebie! 3 miesiące mieszkania samej zniszczyły mnie, moje ciało! Przytyłam ( a tajemnicą pozostanie, póki co, jak wiele... ; > ) , niszczyłam się, pijąc dzień w dzień, wpychając  w gardło sztuczne, niezdrowe, śmieciowe żarcie. Od Soboty koniec z tym!
Już udało mi się pozbyć 0,4kg. Chcę chudnąć przez ćwiczenia, zdrową dietę, ruch. Chcę się opalić. Ośmiodniowy wyjazd z M. do naszego nadmorskiego raju daje ku temu wszelkie możliwości. Mój umysł odpocznie, zwłaszcza, ze po dwóch miesiącach bez leków, wreszcie je mam.
HA! Njapiękniejsze, co Cudowna Pani Psychiatra Powiedziała dzisiaj? Że "nie należę już do TEJ grupy. Że z NIEJ wyrosłam..." i to DLATEGO już tam wytrzymać nie mogłam. Jestem z siebie dumna.
Wszystko się ułoży, wszyscy , na końcu, będziemy szczęśliwi.
Do jadłospisu, za zarobione pieniądze,  włączam wołowinę.
Do piętnastej jem "dietetycznie- normie", po - "oszczędnościowo" ( taki tryb podczas mieszkania z M., bo znając Go - innego wyjścia nie mam..) , a poza wyjazdowo - "wodno", czyt.  woda, herbata czerwona pu-erh, herbata zielona, kawa z błonnikiem i jedyne, co zmusza żuchwę do ruchu - miętowa guma do żucia.
A o każdej porze - RUCH < 3!!



poniedziałek, 28 lipca 2014

Mam ochotę, by nieco zmienić charakter bloga.

No to zacznę od wyjazdu - było PRZECUDOWNIE:










*********



moje maluchy....

**********

Wczorajsza rocznica ( trzecia) minęła nam spokojnie, na błogim lenistwie. M. jest mega zadowolony z prezentów, ja również, acz... Trzy tygodnie temu kupiłam sobie "karną puszkę", do której wrzucam  ( a raczej - będę wrzucać od pierwszego Sierpnia ; p ) pieniądze za nieprzestrzeganie diety. Okazało się, że wśród prezentów od M... znalazła się taka sama puszka : D 


to tym bardziej słodkie z Jego strony!

*********

A teraz z innej beczki:

boskie blondynki z gazet



od razu zachciewa mi się jaśniejszych włosów...

i ten strój ( i ciało...) !!!



Po powrocie do domu, biorę się za siebie. Przytyłam, bardzo przytyłam. Jestem obrzydliwa, tęsknię za 49,1kg i moim celem jest powrót do tej wagi, a nawet jeszcze niższy spadek. Skoro raz mi się udało, to uda się i jeszcze raz. Tym razem, poza dietą, będę ćwiczyć na orbitreku. 
Wiem, że cofam się wstecz... Ale nie mam wyboru. Może będzie inaczej?
Boję się Września i kierunku technika weterynarii. Równocześnie będę obić kurs groomera, rodzice stoją za tym pomysłem murem, zwłaszcza mama.

WRÓCĘ DO TEGO, WRÓCĘ, WRÓCĘ:










ZNOWU TAKA BĘDĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!