sobota, 24 maja 2014

Odkąd mieszkam "sama", ani razu nie płakałam, ani razu nie miałam nawet doła. Z moją S. się nie kłócimy, tęsknimy za sobą, jak wychodzimy gdzieś osobno. W TV leci Animal Planet. Nic nowego, w zasadzie. Muszę się wreszcie wybrać do Pani K., bo już z miesiąc nie byłam ( choć rodzinny wypisał mi recepty za skierowaniem), opowiedzieć wszystko. Z M. widuję się teraz niemal codziennie. Tamten M. od już kilku miesięcy znowu robi wyznania i kasuje mnie ze znajomych, co jest strasznie dziecinne. No, ale życie.
Teraz idę z dziewczynami na piwko na zWały.
Jest dobrze, wciąż.

niedziela, 11 maja 2014

Mieszkanie samemu jest dziwne, aczkolwiek czuję się bardzo dorośle, kupując składniki na obiad czy śniadanie. To pierwszy raz, od przeprowadzki, gdy jestem sama w domu. Zawsze wpadają znajomi i przyjaciele, niektórzy siedzą  nawet po kilka dni, jak K., która jest cudowna i bardzo się o nas troszczy. Z moim M. widuję się trzy razy częściej,wręcz codziennie, np dziś wpada po szkole na obiadek. Zaraz rodzice wpadają, przywożą mi polędwiczkę i kilka rzeczy. Mama jest...wow. Jest TAK MIŁA, że to aż dziwne. Pisze ciągle smsy, nazywa mnie "malutką" i "ciągle o mnie myśli". Mam tu Animal Planet, które generalnie leci 24/24. Praca jak praca, przyjemnie się pracuje w zapachu popcornu. Ogólnie - są plusy i są minusy.
Ale najważniejsze, że mieszkanie samej nie sprawiło, że staczam się na dno. Wręcz ogarniam. A już ponad miesiąc nie mam Topamaxu, tydzień Solianu i kika dni Fluoksetyny. I jakoś sobie radzę. (: