czwartek, 21 sierpnia 2014

-400g, łącznie -3,6kg.
Zaczynam być zadowolona ze swojej wagi, choć to za wcześnie. Może inaczej - nie tyle zadowolona z wagi, co z postępów.

Skąd wytrzasnąć te pieniądze? Teoretycznie rodzice się zgodzili, ale to było  w nieco innych okolicznościach... Hmm. Mam nadzieję, że się poprawi, wtedy mogłabym zacząć kurs w Poniedziałek. Skończyć go... A wtedy odpowiedzieć na smsa, który dziś do mnie przyszedł i dostać pracę w tymże wspaniałym zawodzie. To oczywiście ta wymarzona, pozytywna w stu procentach opcja, wizja. Gorsza jest...gorsza. Aaaaa! Byłoby tak cudownie... To nie byłaby PRACA, to byłoby spełnienie marzeń.

Co robić?????????????????????????????????????????????????????????????????????????

Love U, my M.

EDIT, 20:10
Raz po raz słucham Taylor Swift- shake it off( kocham tę piosenkę!!!! już wiem, do czego dzisiaj ćwiczę!) , przy włączonych lampkach świątecznych na poręczy łóżka, gibam się na wszystkie strony ledwie to pisząc, równie ledwo mogę złapać oddech, bo czuję tak wielką euforię i radość związaną z odchudzaniem. CIESZĘ się, że tyle przytyłam. Wiem, jestem popieprzona, ale tak cholernie się cieszę, bo dzięki temu, mogę się odchudzać, odchudzać i odchudzać na długi, dłuuuuuugi czas! KOCHAM ODCHUDZANIE. 
CZYSTA EUFORIA W KRYSTALICZNEJ POSTACI!!!!!!!!!!!!! 
I tak, zapomniałam dzisiaj o lekach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz