czwartek, 28 sierpnia 2014

Znowu bez ważenia się. Bez Fluoksetyny czuję się ja gówno, bez kija nie podchodź... Na szczęście dziś spędzę błogi dzień w ramionach mojego ukochanego mężczyzny... Tylko my, jakieś fajne żarcie( albo i nie), filmy, totalny chill i oderwanie od rzeczywistości... Tego mi brakowało, takiego zatrzymania się.
Chociaż zatrzymałam się już dawno, bo odkąd nie mam Fluo, czyt. nie mam energii, nie mam motywacji do życia, do brania oddechu, nie mam ochoty wstawać z łóżka, kąpać się, spotykać z ludźmi, pisać z nimi, co gorsza rozmawiać - najchętniej cały dzień leżałabym w ciemni przykryta kołdrą, no jak depresja - nie ćwiczę. Do tego męczą mnie dziwne sny. To pierwszy taki COŚ znaczący dzień od jakiegoś czasu, od czasu świetności Fluo. Nie jem wcale albo żrę wszystko, piję non stop kawę i albo palę pół paczki fajek albo ani jednego papierosa dziennie, kocham lub nienawidzę . Ze skrajności w skrajność, z tendencją na negatywność i szambo dietetyczne, społeczne, emocjonalne i gramatyczne..Hyh. Maluję paznokcie na czarno i obmyślam tysiąc nowych pomysłów na minutę, ale żadnego nie mam siły zrealizować,  w żadnym kierunku nie mam woli, by podnieść palec.


Szkoła-praca-kurs-drugi kurs-nowa praca. < 3.

Mam nowy plan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz