sobota, 23 sierpnia 2014

+600g.
Tak.. Wczoraj zniszczyłam wszystko i wypiłam. Pierwszy raz od... ho ho ho. Dawna. Więc zniszczyłam podwójnie. Miałam tak paskudny nastrój... Było bardzo źle. Może to też przez brak Fluoksetyny ( kup dziś, kup dziś!). Ale też przez.. różne. Rzeczy.
Rano siedziałam na tarasie i myślałam sobie o tym przyroście wagi... równocześnie przypominając sobie czasy, gdy z 49,1kg waga podskakiwała mi do 49,7kg... Nie czułam się ANI TROCHĘ INACZEJ niż teraz... Czyli co? Czyli, że nieważne, ile ważę, nigdy nie jestem szczęśliwa ani zadowolona ze swojej wagi i ze swojego wyglądu. Ale teraz będę...Postaram się, docenię to, docenię samą siebie, promise, I'll try!
Za karę, dzisiaj dostanę w dupsko na treningu.
Czuję się paskudnie.... Jakby wszystko się rozpadało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz