środa, 27 sierpnia 2014

Więc, przedwczoraj wieczorem matka nazwała mnie krową i powiedziała, że jestem gruba, do tego coś  stylu "jak schudniesz, to pogadamy", więc I. przyjechała po mnie autem i sie upiłam, zapominając o Bożym Świecie... Wczoraj dołu ciąg dalszy, więc wypiłam dwa piwa i obżarłam się niesamowicie, nie odmawiając sobie chyba niczego... Dziś za to wróciłam na właściwe tory, choć na wagę nie weszłam i wciąż mam ochotę się zniszczyć, być może, po raz setny, przez brak Fluoksetyny, ale wiem jedno- nienawidzę Jej.
Schudnę jeszcze tak, że się zrzygasz. ( co jest dość zabawne, jeśli wiesz, co ja wiem...; /  )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz